Często mówi się, że wspólny kredyt hipoteczny wiąże ze sobą ludzi bardziej niż przysięga małżeńska. Okres, na który brane jest to zobowiązanie wobec banku jest tak długi, że może nam się wydawać, że to całe życie. Niejedno małżeństwo rozpada się po kilku latach, natomiast kredyt hipoteczny trzeba spłacać nawet przez kilkadziesiąt. Co jednak, gdy mimo wszystko małżonkowie z obciążoną hipoteką postanowili się rozstać?

Kredyt na całe życie?

Młode małżeństwa ze stabilną pracą, najlepiej jeszcze bez dzieci stanowią dla banków grupę wymarzonych klientów pod kredyt hipoteczny. Przede wszystkim w takim wypadku spłata jest rozłożona na dwie osoby. Jeżeli obydwoje małżonkowie pracują, to bardzo łatwo wygospodarować środki potrzebne na comiesięczną ratę hipoteczną. Koszty życia są dzielone na pół. Póki nie ma potomstwa, to większych wydatków brak. Z kolei wiek trzydziestu kilku lat daje możliwość rozłożenia spłaty na długie lata, co jest wygodne zarówno dla kredytodawcy, jak i kredytobiorców.

Te optymistyczne założenia mogą jednak bardzo brutalnie zderzyć się z rzeczywistością, jeżeli małżonkowie znajdą się w kryzysie i ich związek nie przetrwa tej próby. Nagle pojawiają się palące pytania, co zrobić z zakupionym lub wybudowanym domem bądź mieszkaniem? Jak spłacić kredyt?

Kredyt dla jednej osoby

Od razu nasuwa się sugestia, aby rozstająca się para sama dogadała się w tej kwestii. Najprostszym rozwiązaniem wydaje się spłata zobowiązania przez tę osobę, która zatrzymuje kredytowaną nieruchomość. Jednakże same ustalenia między dawnymi małżonkami mogą w tej sytuacji nie wystarczyć. Trzeba zwrócić się do banku z prośbą o akceptację takiego rozwiązania i niestety, bank wcale nie musi się na nie zgodzić.

Kredyt, który do tej pory był spłacany przez dwie osoby staje się bowiem zobowiązaniem wobec jednej osoby, którą niekonieczne może być na to stać. Podstawą będzie zatem ponownie wyliczenie zdolności kredytowej. Oczywiście, niebagatelne znaczenie w tej materii ma, jak dużo do spłaty nam jeszcze zostało. Inaczej ta symulacja będzie wyglądać przy osobie, która musi płacić co miesiąc bankowi przez następne 20 lat, a inaczej, gdy zostało tylko 10 lat. Niemniej bank w takiej sytuacji może zażądać od małżonka, chcącego wziąć na siebie spłatę pozostałych rat kredytu hipotecznego, aby dołączyła do niego nowa osoba lub dokonano dodatkowego zabezpieczenia.

Nie dla wszystkich taka odpowiedź będzie satysfakcjonująca. Znalezienie osoby, która weźmie na siebie tak duże zobowiązanie czy odpowiednie zabezpieczenie może okazać się niewykonalne. Wówczas mamy do wybory dodatkowe opcje.

Spłata części, nowy bank lub wynajem

Pewnym wyjściem będzie zawsze wspólna sprzedaż zakupionej czy wybudowanej na kredyt nieruchomości. Za otrzymane z tego tytułu środki spłacamy resztę zobowiązania i mamy spokój. Problem jednak się pojawi, gdy nie znajdziemy odpowiedniego kupca albo gdy środki pozyskane ze sprzedaży nie wystarczą na pokrycie wszystkich rat. A nawet jeśli, to niejednokrotnie przedterminowa spłata wiąże z naliczoną przez bank prowizją. I nagle okaże się, że to wszystko przestaje się opłacać.

Zdecydowanie łatwiej będą mieli ci, mający już odłożoną sporą sumę, którą będzie można przeznaczyć na nadwyżkę raty kredytu. Jeżeli bowiem spłacimy większą część zobowiązania, to nasza zdolność kredytowa może się okazać wystarczająca na spłatę pozostałej części. Ci, którzy jednak nie mają aż tylu oszczędności, mogą spróbować przenieść swój kredyt do banku, w którym nie będzie problemem przejęcie całości tego zobowiązania przez jedną osobę.

Najpopularniejszą metodą w takich sytuacjach jest jednak wynajęcie nieruchomości. Rozpad małżeństwa wiąże się też zazwyczaj z końcem wspólnego mieszkania, a taki zwolniony lokal albo jego część można dosyć prosto wynająć. Uzyskane z tego tytułu środki przeznaczone by były na spłatę rat kredytu hipotecznego.

To co może się jednakże okazać najtrudniejsze, to współdziałanie dawnych współmałżonków. Niestety, wieloletni i duży kredyt hipoteczny to olbrzymie zobowiązanie, które w znacznym stopniu zmienia nasze życie i jeżeli już decydujemy się na rozwód, to musimy pamiętać, że nie mniej trudne niż rozstanie będzie pozbycie się wspólnego obciążenia hipotecznego.

Dodaj komentarz