Komisja Nadzoru Finansowego zwraca uwagę, że silne wzrosty cen nieruchomości spowodowały popyt na kredyty hipoteczne, które nadmiernie już zadłużyły część gospodarstw domowych. Jeżeli dojdzie do podniesienia stóp procentowych, to budżet wielu z nich może tego nie wytrzymać.
W oparciu o dane zebrane z posiadających czołową pozycję na rynku 35 banków komercyjnych i oddziałów instytucji kredytowych KNF przeanalizował sytuację kredytową Polaków w raporcie „Wyniki badania portfela kredytów mieszkaniowych i konsumpcyjnych gospodarstw domowych według stanu na koniec 2018”. Z tego dokumentu wynika, że utrzymujący się od kilku lat wzrost cen na rynku nieruchomości podniósł również wartość zaciąganych kredytów hipotecznych – z 180 tys. do 267,9 tys. zł w przeciągu ostatnich pięciu lat. W tym okresie eksperci KNF dopatrzyli się szeregu przyczyn, które na to wpłynęły. Wśród nich wymienia się przede wszystkim redukcję stóp procentowych NBP, przez co Polacy chętniej decydują się zaciągnąć kredyty hipoteczne. Jednoczenie deweloperzy chcą skorzystać na popycie i zwiększają swoją prowizję. Ponadto w górę poszły koszty budowy. Nie bez znaczenia z drugiej strony były rosnące dochody części gospodarstw domowych wynikające m.in. ze wzrostu wynagrodzeń czy transferów publicznych np. z tytułu programu 500+.
W raporcie wskazano również, że spadła liczba kredytów hipotecznych ze zbyt wysokim wskaźnikiem LTV (loan to value), wyrażającym wartość kredytu do wartości zabezpieczenia. Odnotowano tutaj spadek do 18,5 proc. w zakresie kredytów mieszkaniowych, a ich wartości do 14,6 proc. Dla banków jest to dobra wiadomość, gdyż kredytodawca dzięki wzrostowi cen nieruchomości ma lepsze zabezpieczenie dla udzielanego kredytu. Równocześnie KNF wyraża obawę, że wysoki kredyt może być dla niektórych gospodarstw domowych niemożliwy do spłaty. W szczególności dotyczy to sytuacji, gdy kredytobiorca przeznacza na spłatę pożyczonych pieniędzy znaczna część swoich dochodów. W raporcie wskazano, że w przypadku aż 196 tys. kredytów o wartości 45,6 mld zł ponad połowa dochodów spłacających jest przeznaczana na opłacenie raty. Z kolei 389,9 tys. kredytobiorców oddaje ponad 40 proc. swoich dochodów w tym celu. Łączna wartość takich kredytów to 89,2 mld zł. Sytuacja ta może się znacząco pogorszyć, kiedy Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się podnieść stopy procentowe.
Według KNF umowy kredytowe są zazwyczaj podpisywane na okres 20 lat, choć pod względem wartości to ponad połowa pożyczek powinna być spłacona w przeciągu 11 lat. Na stałym poziomie utrzymuje się liczba kredytów, w których pojawiają się problemy ze spłatą. Pod koniec ubiegłego roku było to 37,1 tys. kredytów zagrożonych o łącznej wartości 10,3 mld zł, co stanowiło 1,7 proc. liczby kredytów oraz 2,5 proc. ich ogólnej wartości. Co ciekawe, nie są dostrzegalne szczególne różnice w spłacie między osobami z zaciągniętym kredytem w polskiej walucie a tzw. frankowiczami. Najgorzej prezentują się wyniki jedynie kredytów zaciągniętych w latach 2007-2008, czyli tuż przed wybuchem kryzysu. Udział kredytów zagrożonych na tle wszystkich pozostałych wynosi tutaj odpowiednio 5,7 proc. liczby kredytów i 6,5 proc wartości.