Z roku na rok rośnie liczba transakcji dokonywanych za pomocą karty, czy to debetowej – powiązanej z naszym rachunkiem rozliczeniowo-oszczędnościowym – czy to kredytowej – na którym znajdują się środki w ramach otrzymanego od banku limitu. Dla coraz większej liczby osób karta płatnicza całkowicie wyparła już gotówkę. Stoi za tym na pewno łatwość z jaką możemy dokonywać różnego rodzaju zakupów. Ale ten niewielki kawałek plastiku równie łatwo można stracić. I co wtedy?
Od razu zablokować
„Szczęśliwy znalazca” zazwyczaj nie musi znać kodu pin, by korzystać z naszej karty debetowej czy kredytowej. Podobnie bowiem jak my może on zbliżeniowo płacić w sklepach czy dokonywać różnych zakupów w Internecie. Co gorsza, nawet jeśli doszło do kradzieży czy zgubienia karty, to bank nie będzie odpowiadał za transakcje do kwoty 150 euro.
Jest jednak prosta rzecz, którą należy wykonać za każdym razem, gdy dojdzie do takiej sytuacji. Czym prędzej należy zastrzec zgubioną lub skradzioną kartę. W tym celu można się udać do banku, który ją wydał lub zadzwonić na specjalną, całodobową infolinię zastrzegania kart pod nr 828 828 828. Po dokonaniu zastrzeżenia karta stanie się bezużyteczna i nikt nie będzie mógł z niej już korzystać. Nas z kolei będzie czekać procedura wydania nowej. Przez około dwa tygodnie będziemy musieli przywyknąć do życia bez karty i wrócić do transakcji gotówkowych. Jest to jednak niewielka dolegliwość w porównaniu z utratą pieniędzy, na którą bylibyśmy narażeni.
Gdy bankomat „zje” kartę…
Może się także zdarzyć sytuacja, że stracimy kartę przy wypłacie pieniędzy z bankomatu. Niejednemu zapewne zdarzyło się pomylić kod PIN. Należy być wtedy bardzo ostrożnym, bowiem trzykrotna pomyłka może spowodować, że bankomat nie zwróci nam karty. Gdy zatem się już raz pomylimy i nie jesteśmy pewni, czy wpisujemy właściwy kod, to lepiej wyciągnąć kartę, pomyśleć na spokojnie lub poszukać właściwych cyfr niż ryzykować „zjedzenie” karty.
Kiedy jednak już dojdzie do połknięcia karty, nie panikujmy. Na ekranie powinna wyświetlić się informacja, gdzie będzie można ją odebrać. Jeżeli bankomat znajduje się w budynku banku, to wszystko najprawdopodobniej da się załatwić „od ręki”. Gorzej, gdy ta nieprzyjemna sytuacja zdarzyła się gdzieś „na mieście”. Wtedy musimy się pofatygować do placówki. Im szybciej to zrobimy, tym lepiej. Warto uprzednio się też zorientować, czy bank przypadkiem błędnie nie odnotował, że pieniądze zostały wybrane. Wówczas należy wyjaśnić całe zdarzenie w oddziale, w którym obieramy kartę. W razie wątpliwości można wtedy poprosić o sprawdzenie nagrań z monitoringu.
Alternatywnym wyjściem jest również natychmiastowe zablokowanie karty, by mieć pewności, że zgromadzone na koncie środki nie znikną. Pieniądze można wypłacić wówczas w kasie, a następnie złożyć wniosek i czekać na wydanie nowej karty.
Szczęśliwy znalazca
Zupełnie w innej sytuacji są natomiast ci, którzy znajdą kartę debetową czy kredytową. Zakładając, że są tzw. uczciwym znalazcą, to powinni zgłosić się do banku, który ją wydał. Bank skontaktuje się z kolei z jej właścicielem lub ją zniszczy, jeżeli karta jest już zastrzeżona. Niekoniecznie trzeba się fatygować osobiście do placówki. Można znalezisko wysłać listem poleconym na adres, który umieszczony jest na karcie.
Inną możliwością jest zastrzeżenie karty jako osoba trzecia. Tutaj procedura jest podobna jak przy zastrzeżeniu przez właściciela. Wystarczy zadzwonić na wskazany telefon infolinii lub oddziału odpowiedniego banku. Po zastrzeżeniu tego już bezużytecznego kawałka plastiku można się go spokojnie pozbyć.
Warto zaznaczyć, że pod żadnym pozorem nie wolno umieszczać zdjęć znalezionej karty w Internecie. Nawet jeśli mamy dobre intencje i w ten sposób chcemy odnaleźć jej właściciela, to umieszczone na karcie numer i kody mogą posłużyć komuś do dokonania zakupów na cudzy koszt.
Niektórzy znalazcy kart kredytowych czy debetowych liczą, że właściciel da im 10 proc. znaleźnego od ilość środków zgromadzonych na koncie. Zgodnie z ustawą o rzeczach znalezionych właściciel znalezionej rzeczy jest wręcz obowiązany do wypłaty znalazcy „jednej dziesiątej znalezionej rzeczy”. Sęk w tym, że chodzi o „znalezioną rzecz”. Karta w sama w sobie jest kawałkiem plastiku, który jedynie umożliwia skorzystanie z pieniędzy. Jednocześnie jej utrata nie jest równoznaczna z utratą tej kwoty. Pieniądze w dalszym ciągu możemy przecież wypłacić z banku. Jest to porównywalne ze znalezieniem klucza do samochodu, ale bez samochodu. Tym samym znalazca może liczyć na 10 proc. znaleźnego, ale nie od kwoty środków na koncie, tylko wartości samej karty jako prostokątnego kawałka plastiku. Będzie to zatem w najlepszy razie kilka złotych.
W takiej sytuacji może kusić wykorzystanie takiego znaleziska do „drobnych zakupów”. Nie jest to najlepsza opcja. Będzie to zwykła kradzież, która z łatwością zostanie wykryta, a konsekwencje takiego zachowania mogą być poważne.